..1..


Autor: gwiazdka85
18 grudnia 2007, 21:38

moje zycie zmierza w beznadziejnym kierunku, jezeli w ogole jakis kierunek ma, w co coraz czesciej watpie... po prostu z dnia na dzien jest gorzej i gorzej a to nawet bez konkretnego powodu, znalazlam sie w takim punkcie ze nie wiem co dalej mam robic, musze chyba podjac jakies decyzje, ale jakie... czy w ogole ma to sens, we wszytsko watpie... nie ma celu, nie ma sensu, wiec po co zyc......

jakies konkrety zamiast ciaglego narzekania - kiedys bylo zupelnie inaczej, zycie toczylo sie jakims torem raz lepiej raz gorzej, ale mialo to wszystko jakis sens, byl ON - ten ktorego kochalam nad zycie i to bylo dla mnie wszystkim, to bylo najwazniejsze, wiedzialam to ja a on, moze nie, moze nie mowilam mu tego wystarczajaco czesto, moze nie okazalam tak jak powinnam, tak jak na to zaslugiwal, a zaslugiwal jak nikt inny, nigdy.. wiem to wszystko teraz choc i wtedy wiedzialam ale bylam zbyt glupia zeby zrozumiec, zeby docenic jego, to co mnie spotkalo, a bylo to cos co spotyka sie tylko raz w zyciu, tak mysle ja przynajmniej, bo do tej pory juz tego nie spotkalam...

bylo to zima gdy zaczela sie ta nasza wielka milosc, mnie spodobal sie pierwszej i to ja o niego walczylam, ja chcialam go zdobyc i to bylo tymbardziej satysfakcjonujace kiedy w koncu mi sie udalo, niewinne usmieszki, wspolna zabawa na sylwestrowej imprezie, pozniej pare niewinnych spotkan, na ktore czekalam z ogromna niecierpliwoscia i tym zachwytem, niepewnoscia jeszcze...takie to piekne uczucie teraz dopiero to wiem, pozniej moje szalenstwo - dedykacja w radiu specjalnie dla niego (i niewazne ze jego koledzy sie ze mnie smiali) bo nic sie wtedy nie liczylo bardziej niz ON. pozniej odwazny krok - zaproszenie na studniowke, on ktory sie waha i ja pelna obaw - czy w koncu sie zgodzi..

studniowka byla cudowna, pamietam kazda chwile, kazdy taniec z nim, dotkniecie jego dloni, takie niewinne, czule...kiedy oparlam swoja glowe na jego ramieniu w samochodzie gdy wracalismy w radiu grali wtedy "jak zapomniec" a ja myslalam tylko o tym by pamietac kazda chwile, kazdy szczegol, kazdy jego slodki usmiech

 

 

19 grudnia 2007

Aż prawie 20 razy wysłałaś tą samą notkę
19 grudnia 2007
czytając to, przypomina mi się moja sytuacja. w sumie nie ma co wspominać, bo cały czas to trwa. te poczucie bezsilności oraz to, ze nie potrafię się przyzwyczaić, ze go nie ma. Nie martw sie. wszystko minie i zycie znowu wyda Ci się kolorowe. Podobnie jak Ty walczyłam o niego i wywalczyłam i być moze tylko dlatego kochałamgo tak bardzo. albo tylko tak mi sie wydawało. tak czy siak - bedzie dobrze ;]
18 grudnia 2007
o w morde...ile można... 8 razy ta sama notka..łłłłeeeeee

Dodaj komentarz