..3..
19 grudnia 2007, 22:23
zaczynalismy drugi rok naszego zwiazku, a ja stawalam sie coraz bardziej nieznosna, dlaczego - sama nie wiem, bylo miedzy nami dobrze, minela jego studniowka (jestesmy w tym samym wieku, a on chodzil do technikum), na studniowce hmm moglo byc lepiej, oczywiscie ON byl ok, jak najbardziej w porzadku, to ja bylam chorobliwie zazdrosna, Boze, gdybym ja mogla cofnac czas oddalabym wszystko co ma, zeby jakos cofnac ten cholerny czas!!!
troszke zepsulam mu te impreze, pozniej znow bylo lepiej, jego urodziny, moje urodziny i tak mijal nam wspolnie spedzany czas, kochalam GO nad zycie, moglabym w kazdej chwili rzucic wszystko i isc za nim na koniec swiata, ON kochal mnie a jednak nam sie nie udalo, przeciez milosc wszystko przetrwa, wiec czy byla to milosc???
nadeszla jego matura mial we mnie wsparcie, pamietam jak dzis kiedy stalam przed jego szkola okolo 2 godziny czekajac az wyjdzie w koncu z sali (zdawal j.polski wtedy), w koncu po maturze oczywiscie moj ukochany byl bardzo inteligentny i madry wiec ja nie obawialam sie o jego wyniki, wiadomo - zdal rewelacyjnie, dostal sie na studia zaoczne, zalapal jakas prace i tak to wszystko sie wtedy krecilo
bylismy razem raz bylo gorzej raz lepiej, po burzy znow swiecilo slonce i tak w kolko, ale mielismy siebie i w glebi duszy wiedzielismy ze top jest przeciez najwazniejsze, chcialam po prostu przy nim byc, dzielic z nim zycie, jego radosc i smutek..
moze nie potrafilam tego zrobic, moze niedostatecznie sie staralam, nie wiem, po prostu bylam zbyt glupia, nie docenialam go, popelnilam wiele bledow (ale kto ich nie popelnia)??
Dodaj komentarz